Liverpool FC - LFC - LFCPoland.com - serwis tworzony z pasji!

Zły Pacyfikator


Nowy cykl "Ciekawi gracze w Margonem".


Zły Pacyfikator


Czas na luźne tematy. Pierwszą osobą, którą chciałbym opisać to Pacyfikator. Za cholerę nie mogę sobie przypomnieć jak ten 10 lvlowy krasnal miał na imię, ale właśnie coś w tym rodzaju. Jeśli mam opisywać graczy, którzy bardzo mnie zdziwili swoją postawą w grze lub w jej zachowaniem to jest to właściwa osoba. Co w nim mogło być dziwnego? Zwyczajny krasnal (bo gra swoją inną postacią) plątający się po Liściastych Rozstajach, ale nie. Od dłuższego czasu (bodajże od miesiąca), gdy chodzę do Sosnowego Odludzia, by potem wejść do jaskini i zabijać biedne stworki, on stoi codziennie po kilka godzin obok drzewka właśnie w liściach. Pamiętam, że tak kiedyś robił Anakinns (ten człowiek, co ma swój outfit za 180SŁ – imienia dokładnego nie podam). Chodziłem wtedy na niedźwiedzie do Głuchego Lasu i przemierzałem świat Margonem po okolicznych mapkach. Ale wracając do Pacyfikatora. Pewnego dnia, gdy już po raz trzeci szedłem koło niego uprzytomniałem sobie, że przecież trzeba mu w końcu powiedzieć „Witaj”, „Jak Ci mija dzień”, też tak zrobiłem. Wystukałem na klawiaturze kilka niezbędnych literek i poszło. Stanąłem koło niego i… cisza. Czekam koło pół godziny i dalej bez odpowiedzi. Czułem, że ktoś wybija mi miśki i inne piksele, ale wiedziałem, że muszę czekać na odpowiedź. Mijała druga godzina. W tym czasie zaparzyłem sobie herbatki miętowej i wsunąłem kilka paczek ciastek „Gerard”. Po długim czekaniu już nie miałem siły, po za tym TP znowu odcięła Internet na kilka godzin. Wkurzyłem się i poszedłem oglądać mój ulubiony serial „Dr. House”. Wyjąłem laptopa siostry spod łóżka i włączyłem Margonem. Pacyfikatora nie było. Mina mi trochę zrzedła i poszedłem do Andarum Ilami. Tam przystanąłem obok wejścia do Zdradzieckiego Przejścia. Bardzo lubię to miejsce. Wywiera na mnie szczególne wrażenie. Czuję, że za moimi plecami jest zdrada. To tak jak w życiu. Za każdym może czaić się zdrada lub człowiek niegodny naszego zaufania. Może to takie głupie wymysły, ale mnie to miejsce się bardzo podoba. Postałem chwilkę, poczytałem opowiadania Europeusa i wyskoczyła mi wiadomość. Niestety po chwili mnie zabili. W sumie to się tego spodziewałem, bo co 65 lvl może robić w Andarum. Nic tylko pluć, łapać i po tyłku się drapać. Gdy zaatakował mnie nijaki Zarasix pomyślałem, że mu nogi z … powyrywam. Słowo daję, chciałem jak najszybciej dać teleport do Ithan, ale kamieniem, a nie od razu popularnym „dedem”. Pogodzony z losem poszedłem na podwórko zaplątany myślami od kogo może być ta wiadomość. Wróciłem do domu, a tam byłem wylogowany. Oczywiście szybkie F5 i już jestem w grze. Podchodzę do skrzynki, klikam „Obejrzyj” i… neta odłączyli! Kolejny powód, aby tym ludziom nogi z … powyrywać. Po kilku godzinach jest! Podłączyli znowu! Przez ten czas myślałem, że przecież ta wiadomość może być od Pacyfikatora. Szybko przycisnąłem kursor myszy na skrzynce i łup! To nie wiadomość od Pacyfikatora! Myślałem, że się załamię. Przecież to musiała być wiadomość od niego! Przede mną widniał list:

droki nawi
nazywam siem jacek i mam ledwo ledwo 7 lat w gurudniu skoczem 8 ale meslem ze narasie jestem git majones. Muj mistrzu potszebowalbym z 20 miliartow na eq. Proszem cie to napewno dla ciebie nie jest duso a dla mnie to kopa forsy.

to muj adres:

xxxxxx
xxxxxx
xxxxxx
Polska

Dosłownie się ZAŁAMAŁEM! Wysłałem 200k temu gościowi i łupnąłem na łóżko. Jeszcze Cię dopadnę, Pacyfikatorze!

Spotkanie z jednorożcem

Minstrella szła z niepokojem w świetlistej mgle. Wokół siebie widziała tylko chmury. Chciała znaleźć odpowiednie miejsce , by odpocząć. Gdy po raz kolejny chciała rozdmuchać maleńką iskierkę, oświetlającą drogę, przed oczyma błysnęła jej magiczna poświata, a potem zrobiło się ciemno. W migotliwej mgle dostrzegła, że przed nią biegnie wielki zwierz. Sunął przez powietrze niczym sanie na śniegu. Był to jednorożec. Patrzyła z niedowierzaniem, jak jego błękitne oczy wpatrują się wprost w jej źrenice. Mogłaby patrzeć przez wieki w ten lazurowy smutek, lecz na razie musiała dotrzymać mu kroku, co było niewyobrażalnie ciężkie. Zaczęła biec za nim. Wyciągnęła rękę i kiedy dotknęła aksamitnej sierści zwierzęcia, uczuła powiew magii. Ujrzała siebie jako małą dziewczynkę, w jej niebieskich włosach migotała mała wstążeczka. Dodawała jej mocy, której nikt poza nią nie rozumiał i nie posiadał. Tymczasem czar zniknął. Wróciła ona do rzeczywistości. Leżała ona na skrzydłach jednorożca. Podniosła głowę, gdy zwierze odepchnęło się od chmury. Patrzyła na jego grzbiet okryty szafirowymi łuskami. Między jego srebrzystym rogiem widniały dwa znaki. Jeden przedstawiał dwóch ludzi trzymających się za rękę, drugi zaś człowieka pogrążonego w rozpaczy. Jednorożec zatrzymał się. Przykucnął, by Minstrela mogła zejść z jego grzbietu. Pochylił się przed nią i wypowiedział słowa: „Niech szczęście ci sprzyja”. Minstrella usiadła na swoim podróżniczym plecaku i wpatrywała się w wszechświat. Zauważyła wielką ranę u swojego przyjaciela. Przyłożyła do niej opatrunek nasączony magią. Jednorożec położył się koło niej. Odpowiedziała: „Nawzajem”.

Pisane dla jednej Pani :)

Spójrz!

Mury szaleją, spójrz -
tam nad nami.
Trawy się plączą, spójrz -
wymachują zębami!
Nietykalne listy, spójrz -
niszczą się w Tobie.
A małe karteczki, spójrz -
liczą dusze na lepszy dzień.
Nie liczę czasu, jest on mi nie potrzebny,
spójrz! jaki ten czas płynie bezwiednie!
Jak zatacza kręgi pośród malin czerwonych,
jak marnuję nas, ludzi, amoralnie!
A spośród krzaków wypływa błękit drzew,
zielonych drzew, tych co jeszcze widziałem wczoraj.
Nie patrz, oczy ci już niepotrzebne.

Podziękowania


Podkład: www.youtube.com/watch?v=rbTozgoj9OQ
Proponuję czytac, gdy będzie 5/6 sekunda piosenki.

Zacząłem jako mały człowiek podążający przez wąskie ścieżki wśród wysokich drzew. Byłem słaby i niedołężny. Stałem sam na świecie. Nie miałem nikogo u boku. Szukałem przyjaciół, lecz było to jak szukanie igły w stogu siana. Byłem wyśmiewany, przezywany, ale nie poddałem się. Nie domyślałem się co może być prawdą. Tak blisko ze względu na odległośc. Szukałem zaufania, ale nie mogłem go znaleśc. Wiedziałem, że kiedyś stanę na środku wielkiego teatru i wykrzyczę: "Bracia! Jestem z Wami!". Marzenia musiały odejśc na bok. Podróżowałem przez wiele lat, by znaleśc drogę specjalnie wybraną dla mnie. Nie miałem do nikogo żalu. Był on mi nie potrzebny. Pragnąłem tylko jednego - byc wśród ludzi i zaznac spokój – zostac normalnym obywatelem. Ale wokół nadal nie było przyjaciół. A byli przecież mi oni potrzebni. Aż w końcu spakowałem się i wyruszyłem w daleką podróż. Nie wiedziałem co to strach, co to głód, ale wiedziałem co to przeznaczenie. Po drodze spotkałem człowieka, który naprowadził mnie na dobrą drogę. Był kaleką. Nie widział, nie czuł, ale myślał. W końcu zdobyłem potrzebne mi doświadczenie. Zatrzymałem się w pobliskim mieście i niosłem wieśc o sobie. Było to Forum. Spotkałem przyjaciół, którzy pomogli mi w potrzebie. Zdobyłem szacunek wśród ludzi. Nie oszukałem przeznaczenia – ono było mi dane. Podczas mej podróży spotkałem się ze śmiercią wśród rodzin graczy. Nie było to czymś niezwykłym. Ale zauważyłem, że i tutaj może to się zdarzyc. Chylmy pokłony dla mędrców i bohaterów, którzy zginęli dla nas, nie tylko dla naszego narodu, ale także dla naszego imienia. Nie pokładajmy nadzieję tylko w sobie. Znajdziemy ją również wśród bliskich. Jeśli ich mamy. Nie pozwólmy ponieśc się wierze w to, iż nie zaznamy prestiżu. Każdy do tego dąży, czym prędzej, na kolejną stację. A stacja to tylko przystanek na zebranie sił. Na usytuowanie się w otoczeniu, by zebrac doświadczenie. Gdyby nie przyjaciele i mieszkańcy forum, byłbym kimś innym, nie koniecznie tym, kim jestem. Wierzcie mi, dziękuję wam. Zmieniliście moją przyszłośc na lepsze. Za to was chwalę i będę pamiętac do końca życia. Dzięki wam odkryłem, że to, co mamy musi nam wystarczyc. Dziękuję szczególnie Europeusowi, który pozwolił mi odkryc w sobie kogoś innego, i dał mi taką szanse. Dziękuję tym wszystkim cudownym ludziom, których napotkałem. Dzięki wam otworzyłem się na inny widok. Był on piękny, a w środku był ciekawy przedmiot, a w nim była przyjaźń. Teraz piszę to dla Was. Może wam się to nie spodoba, ale musicie wiedziec, że pisane jest to od serca, ode mnie. Nie mylcie się, nie zapomniałem o praktycznie wszystkich. Te słowa są pisane dla każdego, którego znałem. Cały ten tekst jest dla Was. Jako podziękowanie dla ludzi o wielkim sercu. Byłoby tu pisac wiele czasu, a czasu mamy niewiele. Dlatego skracam tę historię do minimum.

Tekst ten jest kierowany do pewnych osób, dzięki którym odkryłem siebie na nowo.

Słuszna teza, czyli moja teza.


Dzisiaj chciałbym udowodnić tezę, iż fantasy ma sens, że nie musi być książką nudną. Niektórzy na pewno myślą, że są to niestworzone historie, wymyślone przez idiotów. Tak… idiotów. Otóż nie. Autorami książek fantasy są ludzie, którzy chcą popatrzeć na świat pod innym kątem, takim, który nie zamyka się tylko w 90 stopniach.

Po pierwsze, często opowiadania fantasy są na początku nieciekawe. Można powiedzieć wprost, że zaczynają się tak, jak każde inne. Ale naprawdę warto przeczytać czy tam przemęczyć kilka stron, aby potem dać pochłonąć się wyobraźni autora. Czasem, nawet nasz umysł jest tak oczarowany, że oznajmiamy bliskim i znajomym, iż wczoraj ugryzł nas smok lub, co gorsza, próbowały nas zjeść zmutowane pająki. Oj, nie zmutowane, takie są tylko w science–fiction. No to, dajmy na to, włochate potwory pożerające króliki w swoich jaskiniach. Z tym, że króliki te mają po trzy nogi i cztery pary oczu. Tak więc przypominam, warto czytać takie książki. Dzięki nim mamy większą wyobraźnię, zdrowy umysł oraz więcej wigoru. Jesteśmy po prostu lepiej nastawieni do świata. Naszymi wymyślonymi opowieściami możemy rozśmieszyć kolegów lub koleżanki. Coś powoli odchodzę od tematu.

Po drugie, na pewno każdy z Was zna Harry’ego Pottera. Wiecie, to ten mały chłopiec, który jest czarodziejem i wymachuje śmiesznym patykiem. Fajnie tak poczytać o jego oryginalnych okularach i bliźnie w kształcie błyskawicy, a według mnie tornada. Miejmy nadzieję, że Pani Rowling rozpocznie kolejne serie. I tu doszedłem do kolejnej kwestii. Dużo osób, zarówno dorosłych, jak i dzieci, uważa, że książki fantasy kręcą się tylko wokół Pottera i Wiedźmina. Ale naprawdę warto sobie przypomnieć takie książki jak „Eragon” (którego napisał piętnastolatek!), „Pendragon. Zaginione miasto Faar”, „W hołdzie królowi”. Autorami ich są kolejno: Christopher Paolini, D.J. MacHale oraz Martin H. Greenberg. W tej chwili chciałbym Was przekonać, że naprawdę warto odkrywać nowych autorów. Nawiasem mówiąc, właśnie czytam „Eragona”, więc jak ktoś miał w ręce tą książkę i dobiegł do końca, dokładnie do strony 464, to prosiłbym o napisanie do mnie na pocztę w grze.

Kolejnym tematem, który chciałbym poruszyć, to fakt, że z reguły książki fantasy powstają długo. Potrzebny jest do tego duży talent i nie lada wyobraźnia. Trzeba prawdziwego talentu, żeby stworzyć na kartach książki smoki i trójzębne potwory z maczugami oraz świat, w którym one żyją. Trawy, drzewa i w ogóle całą Ziemię, taką jaka ona jest. Niby taka sama, jak ta na której żyjemy, tylko osadzona – na przykład – w realiach średniowiecza. Niektórzy powiedzą, że to się nie liczy, że fajne są tylko potwory. Myślę, że ci, co tak mówią, nie mają racji.

Dobra, to już tyle, co chciałem napisać na ten temat. Jeszcze może dodam, że dosyć fajny jest film „Przygody Merlina”. Czasem to sobie oglądam, jak mam czas. Sobota, chyba 17:15. Tekst ten miał być opowiadaniem, a dziwnym trafem, zrobił się nie wiem do końca czym. No, musze potwierdzić, że postawiona przeze mnie teza jest słuszna. Miłych wakacji. Czy nie za wcześnie? A co mi tam! Trzymajcie piloty czy tam różdżki w dłoniach. Nie niszczcie kurzych jaj, bo kto wie? Może wśród nich jest jajo smocze, dzięki któremu staniemy się Jeźdźcami Ciemności…

Nic na celu



Kolejna część wzorowana na tej (co do najczęstszych pytań - wiersz opowiada o czymś zupełnie innym):

Nic na celu

Była noc, nie mogę przestac myslec o tej, o której marzę. Ciepłym tchnieniem sięgam po raz kolejny po jej zdjęcie. Znów widzę ją w mych obrazach, snach i marzeniach współczesnego wieku, choc czuję że mijają lata. Nigdy nie zapomnę jej ciepłego spojrzenia oraz aksamitnych rąk, które pokrywają marmurowe wzniesienia otoczone cichą zielenią. Jej cień, przypomina nieustającą tęczę o różnorodnych kolorach. Czasem żal jest opuścic Twoje myśli, lecz z nadzieją patrzę w kolejne dni, które nie wiadomo czy przyjdą. Choc mają podobno nie przyjść, nie tracę nadziei, ponieważ choc pozostało mi nie wiele, wiem że będziesz na mnie czekała, pomimo wszystkiego…


Kroczyć przed siebie, to za mało.
Stracić osobę, tą nie trwałą.
Stać nad przepaścią nie wiedzieć dlaczego.
Mieć oczy otwarte, na urok życia kochanego!
Kroczyć w obłokach przez chmury namiętne.
Opuścić życie, jak róża – bez więdnie.
Smutki przyjdą, nie bój się o to,
w końcu spojrzysz na światło.
Będziesz w ciepłych rękach,
niczym wiatr ze snu wyrwany.
Będziesz silny i niepokonany.
Nie przelicz się – na świecie ludzi jest wielu.
Nie bój się, ja nie mam nic na celu.

Widzę dom

Widzę dom,

a w nim pustkę.

Nie chcę na niego patrzeć,

nie potrafię.

Chcę wziąć go do siebie,

ale nie mam siły

Odwracam się, nie czuje jego ciepła.

On go nie posiada.
Otwieram wspomnienia –

to tutaj kiedyś mieszkałem.

Teraz nie chcę go widzieć

na oczy.

Legenda

Właśnie przyszły wszystkie zarazy tego świata -
Orkowie, hobbici i elfy.
Mieli oni potrzeby z kamienia. Wielkiego.
W ten przyszedł wielki Pan, który powiedział,
że ich już nie potrzebuję.
Pragnęli zemsty, ale się jej nie doczekali.
Pewien sukinsyn wiedział, co do niego należy.
Wziął cały dobytek i przewędrował pół świata,
do swego Pana, choc już mu nie służył.
Mierzył go wzrokiem, wyciągnął miecz
i zadał mu cios, który dał mu cały świat.
To co do niego należało.
Ale pewnego dnia była piękna pogoda.
I sukinsyn wyszedł na dwór.
Lecz po chwili go nie było.

Album marzeń

Idę przez miasta z podniesioną głową,
nade mną chmury, obok ciemne ulice.
Spośród innych wyróżniam się trwogą,
patrzę na niebo, tam gwiazdy wskazują kaplicę.
Więc idę do celu, do magii snów,
zarzucam szatę - wyryte wspomnienia.
Mam nadzieję, że spotkam go znów,
i zaznam duszy ukojenia.
Lecz coś się urywa, magia odchodzi,
ciche miejsce ucieka, tchu brakuję.
Album marzeń - nowy czar się rodzi,
to on teraz po ziemi się snuję.

Upiorna więź

Uchylając drzwi, poczułem zimne ciepło przechodzące przeze moją twarz. Brnęło ono do wszystkich komórek, wraz z zanieczyszczeniami dzisiejszego świata. Gdy coś dotknęło mojego umysłu, wyobraziłem sobie dziwne miejsce.
Na marmurowych wzniesieniach, otoczonych zielenią stały dwa śliczne wazony. Ich wzory, wyżłobione w glinie, z niezmierną precyzją wydawały się być jednym z siedmiu cudów świata. Choć nie wiedziałem co czuły, odseparowane od siebie, domyślałem się, iż musi być im upiornie ciężko. Dwie dusze patrzyły na siebie niczym dwa orły, patrzące na swoją zdobycz. Był to okropny widok. Łzy ściekały powoli z policzków, a drzewa wyśpiewywały smutne pieśni. Usiadłem na kamieniu, sięgnąłem po chusteczkę i zerknąłem na niebo. Pośród chmur plątały się dwa liście – jeden czerwony, drugi zaś zielony. Podróżowały pewnie już przez wieki, szukając miejsca na spoczynek. To złe uczucie, gdy jedna osoba nie może zbliżyć się do drugiej – nawet jakby tego bardzo chciała. Jednak w jednej chwili liście z niesamowitą mocą przeniosły się do wazonów, lecz do różnych. Patrzyłem się na to zjawisko i oczom nie mogłem uwierzyć. Złapałem silniej chusteczkę, którą miałem w ręce i rzuciłem nią do strumyka, który płynął zaraz obok mnie. Przez dłuższy czas patrzyłem jak zostaje ona nasiąknięta wodą, i opada na dno. Zamknąłem oczy i próbowałem wyobrazić sobie coś weselszego. Było to jednak niemożliwe. Nagle ujrzałem przed sobą łąkę kwitnących chabrów i ślicznych róż. Były na niej zwierzęta – borsuki, sarny, wilki, niedźwiedzie. Wszystkie stały wokół jednej rzeczy. „Wazony” – wykrzyknąłem. Zwierzyny odwróciły się do mnie i uciekły w las. Zacząłem biec za nimi, mając nadzieję, iż obudzę się z tego koszmarnego snu. Zmęczyłem się i pobiegłem z powrotem na polankę. Postanowiłem, że zaopiekuję się wazonami. Przyodziałem je w piękne szaty zasłaniając ich piękne wzory. Myślałem, że gdybym tego nie zrobił, stałoby się im coś złego. Przez lata czuwałem nad wazonami. Obudziłem się ze snu, podniosłem głowę. Nagle po policzku jednego, zaczęła spływać wielka łza. Spadła i rozprysła się na ziemi. Cały las zniknął, a korony drzew, które chroniły polane od wiatru uciekły ku góry. Poczułem okropny podmuch. Wazony spadły z pomników i rozprysły się na wszystkie strony, pozostawiając tylko na środku polany dwie chusteczki. Powietrze zabrało ją nad rzekę, i opuściło na dwa kamyki. Z niedowierzaniem patrzyłem na to. Złapałem się za głowę i zrozumiałem, że wszystkie moje starania poszły na marne, w sumie były one niepotrzebne – wszystko wróciło do pierwotnego stanu. Odtąd wiedziałem, że każdemu jest przeznaczony jakiś los.