Zapraszam do przeczytania wywiadu z Radkiem - kibicem Liverpoolu, który codziennie pałęta się po czerwonych ścieżkach i zakątkach tego uroczego miasta. Dowiecie się m.in. jak wygląda życie w mieście najlepszego klubu na świecie, gdzie nie wolno zaglądac oraz jak wygląda sytuacja z kibicami Evetonu i Liverpoolu.
Kilka slow o sobie? Ciezko jest okreslic samego siebie, ale z podstawowych informacji to na imie mi Radek, choc wiekszosc kojarzy mnie jako Mastera, mam 22 lata i obecnie mieszkam i pracuje w Liverpoolu. Czy cos jeszcze? Tak, jestem zapalonym kibicem Liverpoolu ;)
Jakie wrażenie sprawia miasto Liverpool?
Osobiście bardzo mi się podoba, choc z rozmów z Polakami mieszkającymi tutaj, nie przypada im do gustu. Ale o nich podobno się nie dyskutuje. Liverpool to zeszłoroczna Europejska Stolica Kultury, co widac na każdym kroku, jeśli chodzi o kulture typu muzea, galerie. Piękne doki, wspomnienia po Beatlesach, wspaniale Muzeum Marynistyki czy galeria Tate to tylko jedne z licznych atrakcji turystycznych w tym mieście. Centrum jest schludne i milo się po nim spaceruje. Jeśli chodzi o pozostałe dzielnice, to cóż, zależy gdzie trafisz. Kensington czy Anfield to jedne z niebezpieczniejszych dzielnic, z tego co słyszałem, ale sam mieszkam teraz na Kenny i nic takiego nie zauwazyłem. Jak w każdym mieście, są dzielnice spokojne i niebezpieczne, normalka.
Czy można na pierwszy rzut oka poznac, iż w tym mieści a swą siedzibę jeden z najlepszych klubów w Europie?
Oczywiscie, ze tak. Juz po pierwszych minutach opuszczenia Speke, gdzie miesci sie lotnisko, rozgladajac sie po ulicach, widzisz ludzi chodzacych w Czerwonych trykotach i gadzetach z logo LFC. Gdzie sie czlowiek nie rozgladnie, to widzi jakiegos Czerwonego. Oczywiscie sa tez kibice Evertonu, ale o malych klubach sie nie dyskutuje :D
Idąc zwykłą liverpoolską uliczką ile razy można zobaczyc kogoś z koszulką Liverpoolu?
Jak wspomnialem wyzej, nie ma momentu, zeby nie zobaczyc kogos z czyms posiadajacym nasze logo. Jak dla mnie, podczas mojego pierwszego pobytu, bylo to sporym szokiem. Wiesz, koles z Polski, z miasta, gdzie rywalizuja ze soba dwa kluby i nie jest to rywalizacja czysto sportowa, jak tutaj, tylko dochodza do tego ustawki i zadymy na meczach, i nagle widzi obrazek, jak dwoch facetow, jeden w koszulce Evertonu, drugi w koszulce Liverpoolu, idzie sobie spokojnie ulica i normalnie ze soba rozmawia. Albo rodziny, gdzie jedno dziecko sympatyzuje z Niebieskimi, a drugie z Czerwonymi. Naprawde piekny obrazek. Sam tez bylem swiadkiem przyjaznej rywalizacji. Pamietam moj pierwszy mecz w pubie, na ktory poszedlem w 2006 roku. Wchodze do knajpy, a tam pelno ludzi. Znalazlem jeden wolny stolik, zamowilem piwo i usiadlem. Po jakichs dziesieciu minutach podchodzi do mnie dwoch ludzi w koszulkach Evertonu. Wyobraz sobie moja mine. Pierwsza mysl, jaka mi przeszla przez glowe, to ze zaraz mnie wyciagna i pobija. Typowe myslenie polskiego kibica. A oni z usmiechem pytaja czy moga sie dosiasc i ogladnac ze mna mecz. Cisnienie ze mnie zeszlo, wydukalem, ze nie ma problemu i reszta meczu minela na rozmowie o futbolu, pogodzie i kraju, z ktorego pochodze w bardzo milej atmosferze.
A jak wygląda sytuacja pomiędzy kibicami Evertonu, a Liverpoolu?
Naprawde nie ma sie do czego przyczepic. Jest to bardzo przyjazna rywalizacja, co pokazala historia. Rok 1989 i tragedia na Hillsborough, ktora wstrzasnela Liverpoolem i calym futbolowym swiatem. Evertonczycy pokazali sie naprawde ze wspanialej strony, gdyz, jak wspominalem, w liverpoolskich rodzinach jest roznie. Jeden jest Niebieski, drugi Czerwony. Krewni Evertonczykow tez tam zgineli. Fani obu druzyn zjednoczyli sie w miescie i to zostalo do tej pory. Wiadomo, ze sa wzajemne podszczypywania sie, szczegolnie teraz, kiedy za tydzien mamy derby, ale to wszystko jest w atmosferze zartu. To nie tak, jak chociazby u mnie w Rzeszowie, gdzie nie mozesz spokojnie przejsc w szaliku w zimie, bo zaraz zostaniesz zaczepiony, bo mozesz miec szalik nie tej druzyny co trzeba i z pewnoscia milo sie to nie skonczy. Angielski styl kibicowania jest teraz zupelnie inny i zycze sobie i wszystkim polskim kibicom, zeby tak bylo w naszym rodzinnym kraju.
Gdy wszedłem na murawę Anfield...
Oj, wspaniale wspomnienia. Kiedy pierwszy raz zobaczylem stadion, bylem w szoku, ze moje marzenia sie spelniaja. Moj pierwszy mecz z Maccabi Haifa w Lidze Mistrzow 2006 byl najwspanialszym, bo pierwszym spotkaniem. Gardlo leczylem caly tydzien. Moje pierwsze zwiedzanie Anfield nastapilo rok pozniej, podczas drugiego pobytu w UK. Wybralismy sie tam wspolnie z dwoma kolegami i pod opieka przewodnika zwiedzalismy kolejno szatnie, lawki trenerskie oraz sluchalismy wspanialej historii The Kop. Wrazenie niesamowite, kiedy stalem w tunelu prowadzacym na murawie i nagle z glosnikow ryknalo Anfield i 45 000 kibicow. Poczulem sie tak dumny i szczesliwy ze tam jestem, ze nie mam slow, aby to opisac. Pozniej murawa, tak blisko, na ktora jednak nie pozwolili wejsc ze wzgledow bezpieczenstwa. Na pamiatke jednak dostalem kawalek Anfield, ktore lezalo rozkopane po ostatnim meczu. Do tej pory nosze je w portfelu i traktuje jako talizman przynoszacy szczescie.
Co najbardziej zaciekawiło Cie na stadionie?
Odpowiedz jest oczywista: wszystko. Ale jednak najbardziej ciekawila mnie szatnia zawodnikow oraz tunel prowadzacy na murawe. To uczucie bycia zawodnikiem LFC: bezcenne. Dla mnie, jako zapalonego kibica, kazda chwila na Anfield i kazdy milimetr stadionu jest ciekawy. Trybuny, zwiedzanie muzeum, a najbardziej mecze, to po prostu trzeba przezyc.
Wiele osób jest pod wrażeniem, że gdziekolwiek jesteś, to zawsze na Twoim ubraniu jest element związany z LFC. Nawet w wywiadzie z Szymonem Hołownią ubrałes koszulkę z Livebirdem na piersi...
Wiele osób jest pod wrażeniem, że gdziekolwiek jesteś, to zawsze na Twoim ubraniu jest element związany z LFC. Nawet w wywiadzie z Szymonem Hołownią ubrałes koszulkę z Livebirdem na piersi...
To sie nazywa przywiazaniem do barw. Kibicuje Liverpoolowi od 1999 roku i jestem dumny z bycia Czerwonym. Wiem, ze nie bede nigdy prawdziwym, jak tu mowia, 'Proper Red', ale liverpoolskie barwy sa w moim sercu tak zakorzenione, ze tego nie da sie wyplenic juz nigdy i niczym. Aczkolwiek wiem, ze sa rzeczy wazne i wazniejsze i Liverpool nigdy nie bedzie pierwszy w mojej hierarchii wartosci. Niekwestionowanym liderem zawsze bedzie moja Madzia, ktora kocham i najblizsza rodzina.
Pracowałes w sklepie kibica na Anfield Road. Jakie to uczucie, gdy co chwile widzisz gracza The Reds?
Tak co chwile to nie do konca. Oni maja wazniejsze sprawy do roboty, na przyklad kopanie pilki :) Ale kiedy sa jakies promocje nowych koszulek, to z reguly zawsze kogos wysla. A jakie to uczucie? Coz, teraz to juz normalne dla mnie widziec jakas znana osobe i z nia porozmawiac bez zadnego cisnienia. Wczesniej, podczas pierwszego pobytu, to bylo niesamowite przezycie, ze widzisz goscia, ktorego znasz tylko z telewizji, prasy czy internetu. Aczkolwiek zawsze jest taka mala satysfakcja, ze mam mozliwosc porozmawiania z zawodnikiem mojego ukochanego klubu.
Z kim zdołałes poznac się bliżej?
Z kim zdołałes poznac się bliżej?
Najblizej poznalem sie z Jurkiem Dudkiem ,z ktorym poznalem sie w 2006 roku i spedzilismy troche czasu na rozmowach. Jurek pomogl mi tez w zalatwieniu biletow na pierwszy mecz LFC. Naprawde byl bardzo sympatyczny i pomocny. Jednak blizej poznac jakiegos zawodnika jest naprawde trudno. Raczej nie wezmiesz od niego numeru telefonu i nie umowisz sie na piwo. Ale ja jednak bede dalej probowal i moze w koncu sie uda ;)
Dziękuję za rozmowę i pozdrawiam w imieniu całego serwisu LFCPoland!
Rowniez serdecznie dziekuje i pozdrawiam wszystkich uzytkownikow. Pamietajcie, Liverpool to nie jest tylko symbol. To rodzinny herb. I idzdzcie zawsze z nadzieja w sercu. You'll Never Walk Alone!!!!
Rozmawiał: Navi.
Blog Radka: http://red-till-i-die.blogspot.com/
Brak polskich znaków spowodowany jest używaniem angielskiej klawiatury.