Liverpool FC - LFC - LFCPoland.com - serwis tworzony z pasji!

Balony&maski



Dość nie dawno świat obiegła wiadomość, iż kilku piłkarzy Blackburn zachorowało na wirus AH1N1. Choroba ucichła, lecz nagle, w jednej chwili eksplodowała. Dodam jeszcze, że przypadki zachorowań są już również na Ukrainie, przy granicy z Polską.

Trochę inaczej zinterpretowałem news na portalu sport.pl . Mówią tam o złośliwości kibiców Manchesteru, którzy wrzucali balonowe piłki na Anfield oraz przyszli w maskach Erica Cantony (zgodnie z umową "Wróc, kiedy będziesz miał 18 tytułów". I basta!

Lecz jeśli tak już odbiegłem od futbolowych tematów, to pokieruję się dalej tymi bardziej ciekawymi (bez zwątpienia!). Podczas, gdy Lato grzeje tyłek na ciepłym fotelu, Polskę obiegła całą wiadomość, iż jest poważne zagrożenie przyjścia wirusa AH1N1 na teren naszego kraju. Rząd oczywiście uspokaja, robi dla picu jakieś zbędne konferencje, zamiast podnieść swój kufer i zrobić coś w tym celu - choćby zorientować się, czy naprawdę krzesło pana Grzegorza ma grzejnik w materiale. Ale bredzę...

Rzecz jasna to nie powód do żartów, lecz jak patrzę na minę Lewandowskiego oraz zatroskaną Zimy śmiać się chce, albo i płakać nawet czasami. Piłka spada na psy.

Ciężki dzień, bardzo emocjonujący, wręcz pełen wrażeń...

Insua - small, broken heart...


Szczerze mówiąc nigdy nie spodziewałem się, iż kiedykolwiek powiem o Emiliano tyle ciepłych słów. Ambicja, umiejętności, konsekwentność - to tylko niektóre cechy, które opisują Argentyńczyka.

Całość angielskiego środowiska skupia się głównie na Lucasie i - jego beż zwątpienia - beznadziejnej grze, lecz mało tematów tyczy się właśnie wychowanka Boca Juniors. Moim zdaniem, jak i zdaniem większości, Emiliano powinien być w przyszłości jednym z najlepszych piłkarzy Liverpoolu - piłkarzem, który ucieszy miliony.

Ambicja - Emiliano jest typem piłkarza, który cały czas chce się rozwijać. Zdobywać największe piłkarskie szczyty i odnotowywać coraz to lepsze występy. Od dziecka udowodniał swoim rówieśnikom, iż nie jest tylko zwykłym dzieciakiem kopiącym piłkę, a dzieciakiem, dla którego życie bez piłki staje się jedną wielką pustką.

Batalia - a raczej cała wojna. Bo taką zapewne stoczył ze swoim pierwszym trenerem w Boca Juniors, który nie pozwolił mu przebić się do pierwszego składu.

Celność - absolutnie nie chodzi tu o nastawianie celownika w nogi piłkarzy drużyny przeciwnej! Swą celnośc udowodnił w meczu z Arsenal w Carling Cup.

Debiut.- w seniorskiej reprezentacji Argentyny Emiliano zadebiutował  10 października 2009 roku. Na pewno nigdy nie zapomni tego spotkania, ponieważ jego drużyna wygrała 2-1 z Peru, a on sam zagrał kapitalne zawody.

Energia - czy widziałeś kiedyś piłkarza, który przez 90 minut przemieszcza się z bramki rywala, aż do swojej?    Dzięki Emiliano możesz nacieszyć wzrok.

F- tę literkę Insua zapamięta do końca swojego życia. To pod nią kryła się nazwa "Statystyki piłkarzy z Akademii". Jako obrońca był na niej na pierwszym miejscu.

Gracja - odtąd możemy udowodnić, iż Thierry Henry nie jest jedynym piłkarzem, który z takim stylem porusza się po boisku.

Honor - Emiliano, jak każdy piłkarz, ciężko znosi porażki. Jednakże po każdym przegranym meczu potrafi pogratulować zwycięzcy i życzyć mu powodzenia.

Inteligencja - wydawać by się pomogło, iż u obrońcy to podstawa. Każdy defensor musi potrafić odebrać piłkę i wyprowadzić ją ze swojego pola karnego, ale w ten sposób, aby dać równocześnie szansę swoim kolegom z zespołu na strzelenie bramki! Zapewne te tajniki Insua opanował do perfekcji!

Muszę to przemyśleć


Mam całkowitą rację, bo tłum przemawia za mną. Racja tkwi w Realu Madryt - jak, kto woli "Królewskich". Jednak ich korona powoli spada, a może nawet nie weszła na ich ośrodek kierujący? Polecam im pooglądać polską operę mydlaną, w każdym odcinku 'aktor' wypowiada się w ten sposób: "Muszę to przemyśleć". To hasło powinno być im od tygodnia znane!

Nie mówiąc, nie czepiając się Ronaldo, który bawi się w nagrywanie (za kasę!!) zbędnych coverów wybitnego artysty. Nie tylko ośmieszając siebie, ale również całe otoczenie Realu. Co tu dużo mówić... pogromy łączcie się! Ich dzień nastał! Właśnie teraz!

I nie czepiam się również remisem 0-0 z Gijonem w podstawowym składzie. Przepraszam, muszę się poprawić, bez Cristiano Ronaldo. Od dziś Cristiano nazywamy bóstwem.

Trudno byłoby się czepiać przegranej 4-0 z trzecioligowcem. Przecież to jedyna wpadka, którą Real zaliczył od kilku lat.

Ja się wcale nie czepiam. Szaman nie sknocił roboty.

Cudowny weekend


Dziwna sprawa, a raczej coś niesamowitego - tak można by było podsumować spotkania w ten weekend. Niesamowite mecze, bramki, a przede wszystkim wyniki!

Po pierwsze, krwiożercze baloniki wróciły na boisko... Kibice Liverpoolu oraz Manchesteru United rzucali na boisko balonowe piłki. Nie muszę chyba przypominać tego, co stało się w meczu z Sunderland - The Reds...

Wróćmy jednak do spraw czystko piłkarskich. Oczom nie mogłem uwierzyć, kiedy Liverpool cieszył się ze swego pierwszego zwycięstwa od czterech spotkań. I to z takim przeciwnikiem! Szkoda tylko, że Ferguson nadal ma pretensję do sędziego...

Jednak nie ten mecz mnie najbardziej interesuje. Przypomniała mi się wczorajsza katastrofa na boisku Nice - Lyon przegrał 4-1! Kiedy Nice, w bodajże 25 minucie, strzelił bramkę na 1-0 pomyślałem, że to tylko takie rozluźnienie się piłkarzy Lyonu. Ustawiłem sobie na Livesports informowanie o wyniku meczu i poszedłem chwilkę pobiegać. Oczywiście zastałem świecący się pasek pod nazwami Lyon i Nice. Po samobójczym golu, Olympique przegrywał 2-0.

W piątek, z ciekawości, oglądałem kursy (Star-Typ Sport) na kilka wybranych przeze mnie drużyn. Mój wzrok przykuł kurs na Nice. Wynosił on 12 zł! a na Lyon zaledwie 1,67...

Owszem, było jeszcze kilka ciekawych spotkań, choćby Bayern vs, Frankfurt, gdzie piłkarze z Monachium wymęczyli zwycięstwo, strzelając bramkę w 88 minucie.

Jeszcze ujrzysz Królewskie barwy...


Przyrzekam, że już nigdy w życiu nie będę narzekać na kibiców Realu, Barcelony itd. Ta wiadomośc wstrząsnęła mną, aż tak, że zmieniłem się, i to mocno. Nie wyobrażałem sobie tego, że za hordami nastolatków krzyczących "Visca El Barca", "Real 4ever", kryją się fani, którzy przemawiają za prawdziwą wiernością..

A wszystko zaczęło się wczoraj wieczorem - tradycyjnie otworzyłem zakładki na swoim Chrome i rozpocząłem przeglądanie newsów. "Real Madrid's longest serving fan, dies at 99" - zauważyłem.

Moim oczom ukazało się zdjęcie starszego Pana, który otrzymuje jakieś dyplomy od prezesa Królewskich. Po prześledzeniu całego tekstu wywnioskowałem, że nie przeżywał on tylko 2-3 sukcesów swojego klubu, a około 45... A kibicował Realowi dokładnie 86 lat.

W 1923 r. zaczął kibicować klubowi z Madrytu. Przeżywał z nim wzloty oraz upadki. Łzy szczęścia nie raz plątały się na jego twarzy, a przy hymnie Realu na pewno czuł się zdecydowanie bliżej historii tego klubu.
Obyśmy zapamiętali go, jako wyśmienitego fana i człowieka, a nie tylko jako cyferki, które przemawiają za nim.

Przykro nam, naprawdę



Przykro nam, że jest źle, przykro nam, że jesteśmy niczym, przykro nam, że nie potrafimy prowadzic PZPN, przykro nam, że żyjemy.

I mi przykro jest również. Pomijając wszelkie najważniejsze przymioty: konkurs PZPN to wielki pic na wodę oraz "odchodzący", nadchodzący, przychodzący, Majewski. Szkoda, że tylko trzech selekcjonerów ma poważne szanse na objęcie stanowiska, są nimi: S. Majewski, P. Janas i H. Kasperczak. Fakt, od lat nie było tak wielkiego kłamstwa. A może się mylę? Polska tyle razy wychodziła z wielkich dołów, że może i tym razem się im uda?

Zbigniew Boniek trenerem znakomitym nie był, ale za to menadżerem wyśmienitym - pierwsza klasa. Czuję, że to on poprowadziłby Polską reprezentację do sukcesów, oczywiście razem z trenerem.

Za ekstraklasą nie przepadam - wszystko jest kwestią przypadku, żal patrzeć na poziom niektórych meczów. Nadal przypomina mi się śmiejący  Alan Shearer, który komentował jeden ze spotkań dla angielskiej telewizji. Jesteśmy pośmiewiskiem, a zdanie, które to opisuje, to "oo, shit...".

Wywiad z Aggerem


Liverpool V Lyon Champions League

Daniel Agger jest pewny, że okres kontuzji jest już za nim. Chcę teraz dać z siebie wszystko, aby doprowadzić Liverpool do sukcesów.

Czy okres, w którym nie mogłeś grac dla Liverpoolu, był dla ciebie frustrujący?

Tak, było to ciężkie, ale patrzyłem pozytywnie w przyszłość. Dużo pracowałem i dlatego będę mógł teraz zagrać z Lyonem.

Czy jesteś pewny, że jest kontuzje są już za tobą?

Jak już mówiłem – ciężko pracowałem. Wysunąłem wnioski, dlatego myślę, że uda mi się uniknąc kontuzji w przyszłości.

Grałeś trzy gry w poprzednim tygodniu. W reprezentacji Danii oraz w Liverpoolu. Czy czujesz się już w 100% silny?

Te trzy spotkania były bardzo trudne. Jestem silny psychicznie, dlatego szybko powrócę do największej formy.

Gdzie leży problem Liverpoolu w sezonie 2009/2010?

Trudno powiedzieć. Bezwzględnie musimy pracować jeszcze więcej. Wtedy będziemy mogli wszystko,  szczęście się do nas w końcu uśmiechnie.

W odniesieniu do sukcesów. Czy jesteście w stanie wygrać coś w tym sezonie?

Ten cel stawiamy sobie co roku. Dla Liverpool Football Club jest to w tej chwili najważniejsze, ale jak już wspomniałem – do tego trzeba włożyc wiele pracy.

Gol Sunderlandu w miniony weekend – czy widziałeś kiedykolwiek coś takiego?

Nie, jak i pewnie niewiele osób. To jest futbol, nie możemy nikogo obwiniać. Trzeba skupiać się na kolejnych grach

W dzisiejszy wieczór zmierzycie się z Lyonem. Co wiesz na temat Fancuzów?

Oplympique Lyon grał już w Lidze Mistrzów wiele razy. To bardzo silny zespół, szczególnie w Ligue 1.

Źródło: liverpoolfc.tv
Napisane dla: www.LFCPoland.com

Gdzie jest piłka?





Czwarta minuta gry. Jeszcze nikt na Stadium Of Light nie wiedział, że zaraz padnie jedna z najdziwniejszych bramek w historii futbolu. Balonowa piłka z herbem Liverpoolu zwyczajnie „jest w grze”. Zasady gry w piłkę nożną: „Na boisko może być tylko jedna piłka, zaś na stadionie 24.”


Bent, zawodnik SAFC, z woleja strzela tę prawdziwą futbolówkę w balonik z herbem Liverpoolu… Niestety Reina nie jest botem i nie wie za którą piłką się rzucać, w końcu nie rzuca się za żądną.

Nie dość, że Liverpool ruszał się we wczorajszym meczu jak pączki w maśle, to jeszcze w tak beznadziejny i głupi sposób stracił bramkę. Reina reagował przed tą akcją Benta, że jest jakiś niepożądany obiekt na boisku, lecz sędziowie nie usunęli owego przedmiotu z boiska.

0 pomysłu na grę
0 nadziei
0 pkt.

Oto, jak dwóch kolegów bawiło się balonikiem, po czym jeden z nich rzucił ten obiekt na boisko. Czy chciał Reinie zrobić krzywdę?




To nie pierwszy przypadek, kiedy owe baloniki wpadają na murawę.

Sheffield vs. Man City

Bob Budowniczy zawsze daje radę



Jasna jest sprawa o kogo chodzi. Nasz Rafa jest nie tylko świetnym taktykiem, ale również psychologiem. Szkoda, że nigdy nie zawitał na Wydział Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. Byłby to chyba największy zlot fanów Liverpoolu.

Boss Liverpoolu od kilku dni ma poważne problemy ze składem The Reds. Choć na pozór lista kontuzjowanych nie jest długa, trzeba porównać ją do składu. Może nie do tego całego, a garstki zawodników, którzy co tu dużo mówić, tylko nadają się do gry z najlepszymi zawodnikami w Europie. Owszem, sytuacja nie wygląda za wesoło.

Przy kilku nazwiskach stawiamy wielką kropkę, można śmiało stwierdzić, że na niej możemy wypisać cały długopis! Jest to Kyrgiakos, jeszcze nie zaczął pokazywać swoich umiejętności, a jest już wykluczony z gry na kilka miesięcy. Czy Benitez surowo pokiwa na nim palcem?

Oblany zimną wodą stoi za to Gerrard. Jego kontuzja nie wygląda tragicznie, lecz jednym chórem kryczymy: „Nie wesoło”. „You're just too good to be true, Can't take the ball off of you, (…)” – miejmy nadzieję, że ten kawałek przyśpiewki o Stevenie zaśpiewają kibice, podczas dużymi krokami zbliżającego się meczu z Manchesterem United.

„Nigdy kontuzje któregoś z zawodników nie przeszkadzają w zdobyciu największych celów.” Musimy zapamiętac te słowa i z godnością kroczyc na przód - na szczyt tabeli Premier League.

Koniec o kontuzjach, czyli „najmniej popularnym temacie w historii futbolu”.
Gdy za każdym razem Rafa Benitez podsuwa swoje okulary na nos, wszystkie oczy zwrócone są na niego. Ciarki przechadzają się od dołu, aż do góry naszego ciała. Włosy jeżą się na głowie, a oczy łzawią jakbyśmy widzieli jakiś cud. „Na pewno wprowadzi kogoś znajomego nam na boisko” lub inne rzeczy zdołamy mówić podczas danego meczu.

Benitez zawsze charakteryzował się dużym spokojem. Zdarzały się oczywiście przypadki, gdzie jego nerwy nie wytrzymały. Zawsze podpowiada zawodnikom podczas meczu, jak mają grac, za co jest upominany przez sędziów. Słynie również z kontrowersyjnych przypadków lub śmiesznych sytuacji. Przypomnijmy sobie mecz bodajże z Aston Villą, gdzie podając piłkę do zawodnika z drużyny przeciwnej upadł na ziemię. Wypominali mu to zdarzenie przez kilka kolejnych lat! Gdy Liverpool walczył z West Ham United o Puchar Anglii usiadł na boisku i w zadumie trzymał kciuki za swoją drużynę. Co wtedy myślał?

Miejmy nadzieję, że wszystko skończy się ostatecznie po stronie Liverpoolu.

Są rzeczy, których kupić nie można.

 

Napisane dla: www.LFCPoland.com

Kulisy Tańca z Gwiazdami



Taniec od wieków był bardzo popularną formą rozrywki, jak i sposobem na życie. Amerykanie również wgłębili się w te tajniki, lecz, jak widać, nie wyszło im to na dobre. Zadłużenia, brak transferów z wyższej półki i inne czynniki krótko podsumowują karierę Gilleta i Hicksa na Anfield.

Na szczęście ten etap jest już za nami. Wrzeszczący nastolatkowi zostawili klub w spokoju, dzięki temu on sam odpoczął od nawału krzyków. I oby ten koszmar nigdy więcej się już nie przydarzył.

Gillet i Hicks, po ponad dwuletnim panowaniu, w końcu oddali koronę księciu z Arabii. Czy wyjdzie nam to na dobre? Dano nam już tyle szans, że kolejnych szkoda było nie skorzystać. Należy teraz patrzeć pozytywnie w przyszłość.

Fakt, ten taniec Amerykanom nie wyszedł i to oni, jako ci wspaniałomyślni, wypadli już po drugiej turze. Kibice wyraźnie nie stali za nimi, co więcej, nie byli w stanie wyobrazić sobie dłuższej znajomości z biznesmanami. W dodatku jesteśmy w stanie na jednej ręce wyliczyć kolejno osiągnięcia Amerykanów przy L4OTH.

Musimy pamiętać jednak, że umowa nie została jeszcze w pełni podpisana. Jeśli nawet zdarzenie to miałoby miejsce, to Gillet wraz z Hicksem zostawiają sobie procent udziałów w Liverpool Football Club. Nadal dysponują władzą, mała, ale zawsze to wygląda dobrze na papierze. Wczoraj oglądałem zdjęcia, gdzie Hicks i Faisal ściskają sobie ręce. To dwie przeciwne strony, zapewne, lecz nie mogę uwierzyć, że nawiążą one współpracę. Może jeszcze objawi nam się świetny talent z Arabii? To na razie tylko marzenia. Trzeba poczekać do sfinalizowania całej tej sprawy.

Oto posumowanie rządów Amerykanów:

Zaczęło się jak w bajce. Miał być nowy stadion, wielkie transfery i tym samym świetne wyniki. Przypominało mi to wybory do sejmu. Teraz wiemy, że tak właśnie było to traktowane.

Już na samym początku zaczęły się poważne problemy. Kryzys spustoszył kieszenie Amerykanów, a oni sami nie wiedzieli co mają robić. Z pomocą przyszli kibice, którzy chcieli odkupić część akcji Liverpool Football Club. Uzbierali w sumie 12% z wszystkiego. „Nie podoba nam się obecna sytuacja. Dlaczego więc mielibyśmy nie spróbować - mówi jeden z pomysłodawców.”„Amerykanie nie są lubiani przez kibiców Liverpoolu, ponieważ, jak mówi Taylor, "handlują zasłużoną społeczną instytucja, którą jest Liverpool na globalnym rynku kapitałowym w gruncie rzeczy nic o niej wiedząc".” „"Początek końca The Reds" - pisze Times o Liverpoolu.

Gdy nic nie pomogło kibice zaczęli protestować z powodu tej sytuacji: „Właściciele mają problem ze spłatą długu bankowego jaki zaciągnęli kupując klub, nowych piłkarzy, a także rozpoczynając prace związane z budową nowego stadionu. Amerykanie kupili Liverpool za 220 milionów funtów, a teraz muszą spłacić 300 milionów długu. Co ciekawe za trzy tygodnie mija termin spłaty pożyczki i jeżeli włodarzom klubu z Anfield nie uda się spłacić długu do końca roku, to wtedy klub zostanie obciążony 30 dodatkowymi milionami odsetek. Sytuacja będzie się powtarzać w każdym następnym roku o ile wcześniej właściciele nie spłacą określonej sumy.”


Nieszczęścia chodzą parami, zapowiedziana została wielka wyprzedaż: „Czarne chmury nad Liverpoolem. Jeśli amerykańscy właściciele "The Reds" nie spłacą do stycznia 350 milionów długów, drużynę przejmą banki, które dla odzyskania inwestycji sprzedadzą gwiazdy”. Oczywiście z tej sytuacji Amerykanie również wyszli cało.

Wiadomość ta obeszła cały świat, dlatego tak dużo szejków rzuciło się na Liverpool, mając nadzieję, że kupią klub po korzystnej dla siebie cenie: „Liverpool chce kupić 46. na liście najbogatszych ludzi świata Nasser al Kharafi. Majątek biznesmena z Kuwejtu szacowany jest na 10 mld funtów. Obecni właściciele Tom Hicks i George Gillet w sumie mają 1,5 mld i kłopoty. Z powodu kryzysu finansowego zrezygnowali z budowy wyczekiwanego przez fanów stadionu Stanley Park. W dodatku banki, od których pożyczyli pieniądze na zakup klubu, domagają się zwrotu 350 mln funtów kredytu.” „Współwłaściciele Liverpoolu, Tom Hicks i George Gillett, według najnowszych informacji mieli odrzucić ofertę sprzedaży klubu za 400 mln funtów.Nic z tego, trzeba zacisnąć zęby i czekać na jutro, lecz wiadomo, że to jutro, będzie co raz gorzej wyglądało.

Całość ta skończyła się prawdopodobnym przejęciem księcia Arabii przez Liverpool. Korzystna cena… szejkowie oferowali kolejno 420, 410, 380, 376 mln funtów. W końcu Amerykanie widzieli, że cena co raz to spada. Skończyło się na 360 mln. Jak miło stracić z własnej głupoty kilkadziesiąt milionów funtów.

Napisane dla: LFCPoland.com

Wywiad z Dirkiem Kuytem





W dzisiejszym wywiadzie Dirk Kuyt opowiada o swoim życiu na Anfield, szansach na zdobycie Mistrzostwa Świata w RPA oraz o swoich akcjach charytatywnych. Zapraszamy do lektury! 


Holandia jest pierwszym krajem, który awansował do Mistrzostw Świata w 2010 r. Olbrzymi wkład pracy włożył w ten sukces również Dirk Kuyt, napastnik Liverpoolu, który cieszy się wielką popularnością na Anfield od przejścia z Feyenoordu w 2006r.



Czy spodziewałeś się tego, że tak szybko będziecie mieli zapewniony awans?


Poszło fantastycznie. Te etapy kwalifikujące są zawsze bardzo trudne, ponieważ sprawdzają one formę zespołu. Graliśmy z takimi mocnymi zespołami jak Szkocja i Norwegia. Daliśmy radę, bo byliśmy od nich lepsi.


Czy trener Bert van Marwijk wniósł coś nowego do zespołu, że tak dobrze szło wam w eliminacjach?


Holandia od kilku lat sukcesywnie kwalifikuje się na kolejne imprezy, czyli Mistrzostwa Świata w Niemczech oraz Mistrzostwa Europy w Austrii i Szwajcarii i inne. Mamy świetnego trenera, który stworzył kapitalny zespół i teraz będziemy walczyć o największe trofea.


Mistrzostwa Świata w Niemczech nie był udane dla Holandii. Czy Południowa Afryka będzie rewanżem dla Oranje?


W 2006 r. w grupie zagraliśmy naprawdę dobre spotkania, aczkolwiek potem trafiliśmy na Portugalię i tutaj nie było już tak kolorowo. Trochę brakowało szczęścia, lecz wiedzieliśmy że możemy zrobić więcej. Dla niektórych chłopców może być to już ostatnia tego typu impreza, więc będziemy dodatkowo zmobilizowani. Nie będzie już tak, jak ostatnim razem.


Czy zespół wyznaczył sobie cele lub limity z którymi pojedzie do Afryki?


Każda drużyna przyjedzie po to, aby wygrać ten turniej. Lecz musimy pamiętać, że jest wiele krajów np. Hiszpania, Argentyna, Brazylia, Francja, Włochy, którzy naprawdę są świetni. To będzie bardzo trudne zadanie, ale mając taki zespół możemy osiągnąć nawet najwyższe cele.


W minionych latach pojawiały się znaki zapytania, przy składzie reprezentacji Holandii. Jak jest tym razem?


To przeszłość. Większość graczy gra ze sobą już kilka lat, więc nie możemy mówić o żadnym kryzysie.


Na początku sezonu Liverpool odniósł kilka rozczarowujących porażek, ale co sądzisz o dalszych spotkaniach?


Fakt, byłem bardzo rozczarowany z dwóch początkowych porażek. Potem wygraliśmy kilka gier z rzędu, lecz potem znów przytłoczyła nas Chelsea na Stamford Bridge. Jest ciężko, ale wiem że możemy zrobic jeszcze coś więcej. Wciąż istnieje szansa na zdobycie tytułu. Musimy wchodzić na boisko z myślą tylko o wygranej.


Wyglądasz na bardzo zadowolonego grając w Liverpoolu.


Jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem. Kocham to miasto, kocham Liverpool Football Club. Każdy dzień staje się dla mnie jeszcze szczęśliwszym będąc tu. W każdym meczu staram się dawać z siebie wszystko.
Jesteś bardzo popularny na Anfield. Czy dodaje ci sił atmosfera na Anfield?


Każdy piłkarz chciałby spojrzeć na tłum ludzi na trybunach, którzy skandują twoje nazwisko. Kibice Liverpoolu są jak z innego wymiaru. Nie potrafię tego opisać. Są świetni. Kibice w Holandii, to zupełnie inny poziom.


Czy myślisz o przyszłości. Czy zamierzasz wrócić do Holandii?


Podpisałem nowy kontrakt z Liverpoolem, więc na razie nigdzie się nie wybieram. Jestem tutaj po prostu szczęśliwy. Jednak w moim sercu na zawsze pozostanie Feyenoord, ponieważ jemu bardzo dużo zawdzięczam.


Czy masz jakieś konkretne pozycje na których lubisz grać?


Jest to bez znaczenia. W każdym meczu gra się o zwycięstwo. Dla mnie każde spotkanie jest ważne.


Możesz powiedzieć coś na temat swojej fundacji, która leczy niepełnosprawne dzieci w Holandii i innych krajach?


Fundacja istnieje już kilka lat. Jest to niesamowite, ponieważ w tak krótkim czasie byliśmy w stanie pomóc wielu dzieciom. Podkreślam to jeszcze raz, że jestem szczęśliwy. Piłka nożna dała mi tak wiele, dlatego chciałbym teraz dać coś w zamian.


Źródło: liverpoolfc.tv
Napisane dla: www.LFCPoland.com

Teoria formy


Forma Liverpoolu, to temat na szczycie wszystkich futbolowych magazynów. Redaktor Navi, podobnie jak redaktor angielskiego pisma, przybliża nam najważniejsze aspekty dotyczące zawodników najbardziej utytułowanego klubu w Anglii.

7x7= 49, ile to było? 2+5 – to proste. Niestety matematyka nie wykreuje nam ani formy, ani dobrych wyników. Szkoda, bo można by było osiągnąć cuda. Czytaj więcej >>